Szanowni Państwo,
od kilku lat jestem absolwentką Państwa szkoły. Od tego czasu sporo się zmieniło w moim życiu.

Na początku tego roku zapisałam się jako wolontariuszka do Szlachetnej Paczki i dzięki temu dostałam szansę, żeby uczestniczyć bardziej w życiu wielu osób w potrzebie. Jest to niesamowite doświadczenie i, szczególnie po Weekendzie Cudów, który był na początku grudnia, nie mogę przestać zachwycać się nad tym, ile dobra tkwi w ludziach. Było (i dalej jest) cudownie. Wszystkie rodziny, które dostały się do programu znalazły Darczyńców, prezenty były, według starszych stażem wolontariuszy, najbardziej dopracowane od lat i nie było praktycznie żadnych „wtop”.
Niestety, przyczyną dla której musiałam umieścić wyżej słowo „praktycznie” był Darczyńca, który przygotowywał paczkę dla jednej z moich Rodzin.
Pani Aneta i Pan Jacek (imiona zmienione dla prywatności, według zasad Paczki) byli młodym małżeństwem, kiedy dowiedzieli się, że mężczyzna zachorował na stwardnienie rozsiane. Choroba szybko postępowała i już od ponad 20 lat Pan Jacek jest osobą leżącą. Na dzień dzisiejszy nie jest już w stanie mówić, jedynie wydaje pojedyncze dźwięki i nie wiadomo czy wie, co się dookoła niego dzieje. Pani Aneta nie poddaje się i nieustannie stara się, żeby jej mąż miał jak najlepsze warunki. Praktycznie cały swój czas wolny czas dzieli między pracę a opiekę nad Panem Jackiem. Niestety, jedynym z największych problemów Rodziny w ich codziennym funkcjonowaniu jest ich otoczenie, a dokładniej blok, w którym mieszkają. Przez kilka stopni, które prowadzą do klatki schodowej, Pani Aneta jest całkowicie uzależniona od innych osób w każdym momencie, w którym chce lub potrzebuje zabrać męża na zewnątrz. Praktycznie za łzami w oczach opowiadała mi, że za każdym razem jak musi wyjść z panem Jackiem, musi zatrudniać dwóch silnych mężczyzn, aby znosili wózek z mężczyzną, ponieważ ona sama, nawet z pomocą drugiej osoby, nie jest w stanie go unieść. Odpadają więc spacery i wycieczki, a każda potrzebna wizyta u lekarza jest bardzo utrudniona.
Już od pierwszej rozmowy z Panią Anetą razem z drugim wolontariuszem prowadzącym tą rodzinę stwierdziliśmy, że właśnie załatwienie Rodzinie podjazdu jest TĄ najważniejszą rzeczą, którą musimy załatwić. Dowiedzieliśmy się, że zamontowanie stałego podjazdu lub windy nie jest możliwe (ze względu na budowę i położenie budynku spółdzielnia nie wyda potrzebnej zgody), a składana rampa, która będzie miała odpowiednie parametry, znacząco przekracza skromny budżet Rodziny. Pani Aneta z Panem Jackiem zostali więc włączeni do programu i, oczywiście, jedną z trzech głównych potrzeb (czyli takich, które Darczyńca wybierając rodzinę jest zobowiązany spełnić) był podjazd.
Niestety, Darczyńca który wybrał tą Rodzinę na tydzień przed Weekendem Cudów poinformował nas, że podjazdu nie będzie. Nie byliśmy w stanie w tak krótkim czasie nic zorganizować i, koniec końców, paczka dla Pani Anety nie zawierała najbardziej kluczowej dla niej rzeczy.
Nie możemy się jednak poddać. Pani Aneta jest cudowną osobą i wspólnie z resztą wolontariuszy staramy się, żeby rampę i tak dostała, nawet jeśli nie będzie to razem z resztą paczki. Jak to Paczkowi weterani nazywają, taka Paczka po Paczce 🙂. Razem z bardziej obeznanym na tych rzeczach kolegą założyliśmy zbiórkę na ten cel. 
Dlatego zwracam się do Państwa z pytaniem. Czy możecie w jakikolwiek sposób wspomóc nas w naszym celu, nie ważne czy finansowo, czy poprzez rozpowszechnienie zbiórki lub w jakikolwiek inny sposób? Byłabym, w imieniu swoim, innych wolontariuszy oraz Rodziny niezmiernie wdzięczna za każde okazane wsparcie.

Z góry dziękuję za przeczytanie i rozważenie mojej prośby.

Z wyrazami szacunku,
Julia Hyjek

Do końca zbiórki...
Rampa życia
0
0
0
0
Days
0
0
Hrs
0
0
Min
0
0
Sec